Jak podaje Fresh Plaza w tym roku w Meksyku oczekuje się, że wolumen liczi będzie znacznie mniejszy niż w ubiegłym roku. Przewiduje się, że różnica to około 30 %. Ma to związek z pogodą, ale także z cyklem samych drzew, które przez dwa lata zapewniają duży urodzaj, a w trzecim roku jest on już znacznie mniejszy. Po dwóch „obfitych” latach czeka nas teraz sezon nieco uboższy.
Jednak Meksyk to nie jedyny kraj, importujący owoce liczi. W maju na rynku pojawiają się owoce z Azji, a w szczególności z Chin. Uprawa liczi w południowych Chinach ma bardzo długie korzenie i sięga 2000 lat. Obecnie liczi uprawiane jest także w Azji Południowowschodniej, Indiach, południowej Japonii, wschodniej Australii a także w USA (Floryda i Hawaje), południowej Afryce i Oceanii. Owoce wymagają szybkiego transportu, gdyż dojrzewają tylko na drzewach, a zbierane są w pełni dojrzałości. Są nietrwałe, przechowywane w temperaturze pokojowej zaczynają psuć się już po 2-3 dniach. Tylko niektóre odmiany można przechowywać w chłodniach do 10 tygodni.
Pierwszym Europejczykiem, który opisał liczi, był polski jezuita Michał Boym.
Owoce liczi są podłużne, kuliste lub lekko stożkowate i są zebrane w grona po 2–20 sztuk. Z wyglądu przypominają owoce maliny lub truskawki. Z owoców, po usunięciu skórki i nasiona, robi się kompoty i syrop. Można je też zamrażać. Ususzone w całości są nazywane „orzeszkami liczi”. Jadane są oczywiście także na surowo. Można je dodawać do sałatek owocowych i deserów. W Chinach są suszone podobnie, jak rodzynki.
Owoce liczi są źródłem białek i węglowodanów ( glukozy i fruktozy) oraz witaminy C, soli mineralnych i kwasu jabłkowego.
Źródło: www.freshpaza.com